Kilka lat temu miałem okazję być na koncercie znanego wokalisty. Impreza była ogromna na ok. 10 tys. ludzi. Wszyscy podekscytowani występem. Pomyślałem, na ile znam tego gościa, jakie mam z nim relacje? Żadne. Oglądało i słuchało się go w tłumie. Ważne było jak śpiewa, a nie to kim jest i co sobą reprezentuje. To właściwość takich wydarzeń i ich idoli. Docierają do tłumów, ale nie mają z osobna z nimi relacji. Czy z Jezusem i jego działalnością było podobnie?
Jezus docierał z ewangelią do tłumów. Czytamy, że chodziły za nim rzesze ludzi. W większości przypadków powodem ich zainteresowania nie była osoba Jezusa, ale znaki, cuda, uzdrowienia, które czynił. Tłum nie doświadczał Jezusa w sposób osobisty, ponieważ w tłumie nie można mieć relacji z główną osobą. Tylko osoby, które wybiły się z tłumu i doświadczyły Jezusa w bliski sposób nabrały z nim relacji i co najważniejsze zmieniło się ich życie. Dobrym przykładem może być kobieta, która cierpiała na krwotok (Łk 8) lub Zacheusz (Łk 19), który wspiął się na drzewo, aby zobaczyć Jezusa. Jezus zagościł w jego domu i to wydarzenie diametralnie zmieniło jego życie. Czytamy: Dziś zbawienie stało się udziałem domu tego, ponieważ i on jest synem Abrahamowym.
Nie chodzi o to, aby zachwycać się Jezusem z pozycji tłumu, ale o to, by być Jego uczniem. Potrzeba nawiązania osobistej więzi, uznania Go za swojego osobistego Pana i Zbawiciela. To wtedy nie tylko będziesz oglądać to, co On czyni, ale przede wszystkim zaczniesz doświadczać Jego działania w swoim życiu.
pastor Roland
PS: Masz pytania, własne zdanie, chętnie porozmawiam. Pisz: pastor@kosciolinplus.pl